Kliknij tutaj --> 🦘 mecz dwóch lokalnych drużyn
W grach sportowych: walka dwóch przeciwników W grafice komputerowej: płynne przejście tonalne między kolorami Mecz lokalnych drużyn krzyżówka krzyżówka, szarada, hasło do krzyżówki, odpowiedzi,
- To będzie trudny pojedynek, a strata do Krosna jest duża. Z drugiej strony jedziemy u siebie, na torze na którym czujemy się lepiej - powiedział kapitan Pi
FC Barcelona – Celta Vigo: typy na mecz 6. kolejki La Liga. W sobotnie popołudnie emocji z pewnością nie zabraknie na hiszpańskich boiskach. W jednym z pojedynków naprzeciw siebie stanie aktualny mistrz kraju i wicelider tegorocznego sezonu, a także 16. drużyna tabeli. Faworytem bukmacherów są oczywiście podopieczni Xaviego, którzy w ostatnich tygodniach radzą sobie niezwykle […]
Na południu Polski coraz głośniej mówi się o perspektywie meczu ligowego Ruchu Chorzów z Wisłą Kraków na Stadionie Śląskim, ale to, co wydarzy się w niedzielę na stadionie w Gliwicach, jest chyba jeszcze bardziej intrygujące. Grający tam swoje mecze w roli gospodarza Ruch Chorzów zmierzy się z Łódzkim Klubem Sportowym. Rywalizacja dwóch najlepszych drużyn pierwszej ligi ma
Od 2000 roku wielokrotnie zmieniała się nazwa rozgrywek, przy czym nazwą oficjalną jest niezmiennie Nemzeti Bajnokság I co tłumaczy się jako Narodowe Mistrzostwo. Zmiany dotyczyły komercyjnej nazwy ligi. 1996/97: Raab Karcher Nemzeti Bajnokság I. 1998/99 – 1999/2000: Professzionális Nemzeti Bajnokság (PNB)
Site De Rencontre Gratuit Dans L Ain. Sezon urlopowy powoli kończy się dla drużyn z naszego powiatu. Część już zaczęła okres przygotowawczy, a część rusza dopiero w sierpniu. Co słychać u naszych drużyn? Międzychód (Czwarta liga)Warta Międzychód rozpoczęła już przygotowania. Ba, rozegrała nawet już pierwszy mecz sparingowy, w którym ulegli 4:2 z GKS Tarnovia Tarnowo Podgórne. Drużyna będzie przebudowywana, ponieważ szeregi Warty opuściło sporo zawodników: Mateusz Wzięch przeszedł do III ligowego Sokoła Kleczew, Krzysztof Kulczak i Kacper Sworacki zasilili beniaminka czwartej ligi- Lipno Stęszew, a Dominik Kowalik wrócił do Sparty Szamotuły. Z wypożyczenia musiał wrócić Mateusz Perliński oraz szeregi Warty opuścił Tomasz Laskowski. 15 lipca odbył się nabór do drużyny Warty i odbył się mecz sparingowy z Lubuszaninem Drezdenko. Międzychodzianie rozegrają jeszcze mecze kontrolne z Sokołem Pniewy, FC Wrocław oraz Polonią Chodzież. Pierwszy mecz ligowy Warta rozegra w Słupcy na początku Kwilcz (A klasa)Drużynę od nowego sezonu będzie trenował Ryszard Sobótka. Skład również będzie przebudowywany, aby uniknąć sytuacji z poprzedniego sezonu. Kwilczanie rozegrają mecz z FC Kursko, Wartą II Międzychód i z Wartą Wartosław. W lidze, w porównaniu do poprzedniego sezonu, kilku rywali powiela się. Dodatkowo do ligi dołączyli- Orły Pniewy, Okoń Sapowice, Ogrol Sielinko czy TS Gminy Kamieniec. Ze względu na wycofania, w lidze utrzymuje się Orkan II Międzychód (B klasa)Rezerwy w związku z przebudową w pierwszym zespole, na pewno nie zachowają takiej samej kadry, co sezon temu. Warta II trafiła do grupy 2 z drużynami z Sierakowa, Chrzypska Wielkiego, Słopanowa, Ostroroga i z drużynami z okolic Wielenia i Czarnkowa. Na ten moment wiemy o sparingu z Wartą II Międzychód, który odbędzie się w połowie sierpnia. Orzeł Łowyń (B klasa)Wielkopolski Związek Piłki Nożnej w poniedziałek wieczorem opublikował grupy klasy B na sezon 2022/2023. Okazało się, że Orzeł został odłączony od drużyn z powiatu i rozegra mecze z drużynami z okolic Poznania. W grupie 5 rozegra mecze z Plutonem Przeźmierowo, czy Orłami do okresu przygotowawczego, Orzeł rozpocznie przygotowania meczem z Bykami Obrowo w ostatni weekend lipca. Szeregi drużyny z Łowynia opuści paru zawodników, lecz klub planuje się wzmocnić kilkoma nazwiskami. Okienko transferowe nadal trwa, więc wszystko może się zmienić. Dodatkowo Orzeł sprawdzi się z Gromem Zębowo, Sokołem Gościm i Sokołem Sieraków (B klasa)Warta zapowiada wzmocnienia na najbliższy sezon 2022/2023. Zespół został wzmocniony o dwóch defensorów i trzech graczy ofensywnych. Podobnie jak Warta Międzychód, Warta rozpocznie przygotowania test-meczem z Sokołem Gorzyń. Ponadto, zespół zmierzy się z KS Kąsinowo, Leśnikiem Rąpin, Orłami Pniewy i Czarnymi Kaźmierz. Płomień Chrzypsko Wielkie (B klasa)Płomień już standardowo rozegra mecze kontrolne z drużynami z klasy B. Na start rozegrają mecz już w ten weekend, z Sokołem Gorzyń. Potem sprawdzą się z Nałęczą Ostroróg, Huraganem Podrzewie i Orłem Słopanowo. W drużynie raczej nie ma co się spodziewać znacznej przebudowy drużyny, raczej będą to małe zmiany. Sokół Gorzyń (Liga Nadwarciańska)Sokół bardzo wcześnie rozpoczął przygotowania, bo już 13 lipca odbył się pierwszy trening. Sokół na początku rozegra mecze kontrolne z Płomieniem Chrzypsko Wielkie i Wartą Sieraków. Sezon Ligi Nadwarciańskiej rozpocznie się na początku ofertyMateriały promocyjne partnera
Na igrzyskach olimpijskich w Szwecji rosyjscy piłkarze doznali druzgocącej porażki. 0:16 to największa klęska w historii tamtejszego futbolu Przed olimpijskim turniejem w kadrze panowała dość napięta atmosfera ze względu na rywalizację między zawodnikami z Petersburga i Moskwy Początkowo Rosjanie chcieli wysłać do Szwecji dwie drużyny, ale FIFA odrzuciła ten wniosek. Utworzono jeden zespół powstały z połączenia dwóch najważniejszych ośrodków w kraju Wielu z uczestników spotkania z Niemcami zginęło w czasie wojen światowych, bramkarz jeszcze w tym samym roku zakończył karierę i został naukowcem, a obrońca zaczął pracę dla brytyjskiego wywiadu Więcej takich historii znajdziesz na stronie głównej Onetu Mecz reprezentacji Imperium Rosyjskiego z Cesarstwem Niemieckim został rozegrany w ramach Igrzysk Olimpijskich 1912, które odbyły się w Szwecji. Przed turniejem w obozie rosyjskim było sporo napięć, ostatecznie udało się skompletować kadrę, która zaliczyła kompromitującą klęskę. Sam Gottfried Fuchs pokonał Lewa Faworskiego aż dziesięciokrotnie i tylko to jedno spotkanie zapewniło mu tytuł króla strzelców całego turnieju. Rosjanie chcieli wystawić na igrzyskach dwie drużyny Futbol rozpowszechnił się w Imperium Rosyjskim pod koniec XIX w. za sprawą Brytyjczyków. Nowa dyscyplina bardzo szybko rozeszła się w całym kraju, a na początku XX w. powstały kilka lig piłkarskich, a najsilniejsze ośrodki piłkarskie były ulokowane w Piotrogrodzie (Petersburgu) i Moskwie. Pierwsze nieoficjalne mecze międzynarodowe z udziałem rosyjskich drużyn odbyły się w 1910 r. Ekipy stworzone z najlepszych zawodników z Petersburga i Moskwy zmierzyły się ze Slavią Praga, która grała pod nazwą Corinthians. Czeska ekipa przegrała 4:5 w Petersburgu i 0:1 w Moskwie. Były to ostatnie zwycięstwa w historii przedrewolucyjnej rosyjskiej piłki nożnej. Srogą lekcję futbolu udzielili Rosjanom Anglicy, który w 1911 r. odwiedzili Petersburg. Grający pod nazwą "English Wanderers" przyjezdni całkowicie zdemolowali gospodarzy, w trójmeczu wygrali 32:0 (14:0, 7:0 i 11:0). Kilka miesięcy później kadra narodowa miała się przygotować do igrzysk olimpijskich w Szwecji. Zrodziło to sporo problemów. Niewiadomą pozostawało, kto ma reprezentować drużynę narodową na turnieju olimpijskim. Pomijając lokalne ligi rywalizacja miała się toczyć przez zawodnikami z Petersburga i Moskwy. Napięcia między obiema ekipami były na tyle poważne, że Wszechrosyjski Związek Piłki Nożnej zwrócił się do FIFA z prośbą o dopuszczenie dwóch rosyjskich drużyn narodowych do udziału w turnieju olimpijskim. Wniosek został odrzucony. Czytaj również: Beckham przeżył dramatyczne chwile. "Nie mogłem powstrzymać łez" Odwieczna rywalizacja między dwoma największymi miastami imperium miała się rozstrzygnąć na boisku. 13 marca 1921 roku rozegrano mecz między dwiema drużynami, z których zwycięzca miał być reprezentantem całego kraju. Spotkanie zakończyło się jednak remisem 2:2. Ostatecznie ustalono, że drużyna narodowa będzie utworzona z zawodników z obu miast. W turnieju olimpijskim w Szwecji wzięło udział 11 drużyn narodowych. Gospodarze w pierwszej rundzie mieli pecha, bo przegrali 3:4 z Holandią. Rosjanom sprzyjało szczęście, trafili wolny los i bez rywalizacji od razu awansowali do drugiej rundy, czyli de facto do ćwierćfinału. Przy 200-osobowej widowni zmierzyli się z Finlandią. Od 30. minuty przegrywali, a do wyrównania doprowadzili w 72. minucie za sprawą Wasilija Butusowa. Ostatnie słowo należało do Finów, którzy w 80. minucie zdobyli zwycięską bramkę i awansowali do półfinału (w którym przegrali 0:4 z późniejszym zwycięzcą turnieju – Wielką Brytanią). Klęska 0:16 z Niemcami. "Sportowa Cuszima" Mimo porażki rosyjska ekipa nie wróciła od razu do kraju. W ramach igrzysk rozegrano również turniej pocieszenia. Wszystko po to, aby uczestniczące w rozgrywkach drużyny nie musiały wracać do domu już po pierwszej porażce. 1 lipca 1912 r. zmierzyli się z ekipą Cesarstwa Niemieckiego. Do dziś to spotkanie pozostaje największą i najbardziej upokarzającą porażką w historii rosyjskiej piłki nożnej. Został nazwany "sportową Cuszimą", co było nawiązaniem do zniszczenia rosyjskiej marynarki wojennej w 1905 r. w czasie wojny z Japonią. Nie minęło dziesięć minut, a niemieccy piłkarze już prowadzili 3:0. Do przerwy rosyjska ekipa prowadzona przez Roberta Fuldę i Georga Duperrona przegrywała już ośmioma bramkami. Klasą samą w sobie był Gottfried Fuchs, który w tym spotkaniu zdobył aż 10 bramek. Trafiał tylko w tym meczu, ale to wystarczyło, aby zostać królem strzelców całego turnieju. Cztery gole zdobył Fritz Foerderer, a po jednym trafieniu dołożyli Karl Burger i Emil Oberle, przez co kompromitująca porażka Imperium Rosyjskiego stała się faktem. Czytaj również: Zamiast wakacji triumf na Euro. 30 lat temu Duńczycy zadziwili świat Fatalny wynik na igrzyskach olimpijskich w Szwecji nie zakończył złej passy rosyjskiej piłki nożnej. Drużyna narodowa została później zmiażdżona przez Węgry w dwóch meczach towarzyskich (0:9 i 0:12) oraz przez Szwecję (1:5 i 1:4). 12 lipca 1914 r. reprezentacja Imperium Rosyjskiego zremisowała z Norwegią 1:1. Kilka tygodni później rozpoczęła się I wojna światowa. Przedrewolucyjna rosyjska piłka nożna umarła wraz z końcem Imperium Rosyjskiego. Wszystkie kluby, reprezentacje i ligi zostały skazane na zapomnienie. Ciekawy był los niektórych graczy, uczestników turnieju olimpijskiego. Niektórzy z piłkarzy zginęli na polach bitew I wojny światowej, a wielu w czasie oblężenia Leningradu podczas II wojny światowej. Było też kilka nietypowych przypadków. Czytaj również: Koszmarny mecz zmienił życie sędziego w piekło. "Wyszedłem na głupka" Bramkarz Lew Faworski, który w spotkaniu przeciwko Niemcom wpuścił aż 16 goli, jeszcze w 1912 r. zakończył karierę. Było to związane z kontuzją, a nie z traumatycznym występem na igrzyskach. Faworski postawił na naukę, uzyskał doktorat z chemii i zajął się badaniami naukowymi, a także nauczaniem. Z kolei obrońca Piotr Sokołow wyemigrował do Finlandii. Zajął się pracą dla brytyjskiego wywiadu, a w czasie Wojny Zimowej (1939-1940) pracował dla fińskiej propagandy. Po I wojnie światowej piłka nożna w kraju zaczęła się odradzać, w 1923 r. powstała nowa drużyna. Radziecka reprezentacja była znacznie silniejsza od poprzedniczki i niedługo później stała się jedną z najlepszych drużyn na świecie. Spotkania z 1912 r. rozegranego na przedmieściach Sztokholmu nie da się jednak wymazać z kart historii i na zawsze pozostanie jedną z najbardziej zawstydzających porażek całego rosyjskiego sportu. 1 lipca 1912 r., Rasunda Cesarstwo Niemieckie - Imperium Rosyjskie 16:0 (8:0) Bramki: Gottfried Fuchs (2, 9, 21, 28, 34, 46, 51, 55, 65, 69), Fritz Foerderer (6, 27, 53, 66), Karl Burger (30), Emil Oberle (58) Cesarstwo Niemieckie: Adolf Werner - Hans Reesa, Walter Hempel, Karl Burger, Josef Glaser, Camillo Ugi, Karl Uhle, Fritz Foederer, Gottfried Fuchs, Emil Oberle, Otto Thiel Imperium Rosyjskie: Lew Faworski - Piotr Sokołow, Fiodor Rymsza, Aleksiej Uwerski, Nikita Chromow, Michaił Jakolew, Michaił Smirnow, Grigorij Nikitin, Wasilij Butusow, Wasilij Żitariew, Siergiej Filipow
» mecz dwóch lokalnych drużyn Wyszukiwarka haseł do krzyżówek Określenie Liter Określenie mecz dwóch lokalnych drużyn posiada 1 hasło derby Ostatnio dodane hasła jeden z apostołów kwatera spikera współpracownik operatora kamery obserwuje mecz dochód, korzyść miejsce triumfu Aleksandra Wielkiego dawniej budynek przeznaczony do chrztu pochyłość zbocza, spadzistość tytuł grzecznościowy kapitana statku pasażerskiego święty patron Polski
Czwartek, 21 lipca 2022 r. 11:00 Bodziach, źródło: scena kibicowska nie jest tak dobrze zorganizowana jak w krajach sąsiadujących, ale jednak posiadają kilka ekip na przyzwoitym, wydawało się, poziomie. Nie jest żadną tajemnicą, że najliczniejsze grono fanatyków posiadają dwie ekipy z albańskiej stolicy - KF Tirana (z ekipą Tirona Fanatics) oraz Partizani Tirana (z ekipą Ultras Guerrils). Fotoreportaż - 91 zdjęć BodziachaJak się jednak przekonaliśmy, ekipy te może i mają niemałe grono kibiców w Tiranie, jednak uaktywnia się ono głównie przy okazji ciekawszych meczów. A tych... jest jak na lekarstwo, bowiem zaliczyć do nich można mecze derbowe (czyli dwa-trzy w sezonie, wliczając rywalizację w krajowym pucharze) oraz europejskie puchary, w których albańskie drużyny nie grają zbyt długo. Doskonale pamiętamy bowiem, że na meczu Kukesi z Legią (w Tiranie) Albańczycy pokazali swój "charakter", rzucając kamieniami, co doprowadziło do przedwczesnego zakończenia spotkania. W pierwszy weekend kwietnia udaliśmy się w kilka osób do Albanii, zobaczyć tamtejszy ruch kibicowski na własne oczy. Niestety, weryfikacja nie wypadła najlepiej. Mecze ligi albańskiej rozgrywane są z reguły od soboty do poniedziałku, a dokładny rozkład jest znany dopiero kilka dni wcześniej. To nie ułatwia sprawy pod kątem planowania. Zresztą wybór weekendu meczowego też nam się przesunął ze względu na zmienione terminy lotów krajowego przewoźnika. Ostatecznie do Tirany udaliśmy się w sobotę i bezpośrednio z lotniska, z bagażami udaliśmy się na trwający już mecz koszykówki w albańskiej ekstraklasie, pomiędzy Partizani Tirana (najbardziej utytułowany albański klub w kosza) i Dinamem Tirana. Spotkanie rozgrywano w 4-tysięcznej hali Asllan Rusi Sports Palace. Ostatni raz obiekt tej "klasy" miałem okazję oglądać w Prisztinie. Hala wybudowana w 1963 roku do dzisiaj nie przeszła choćby drobnego remontu, co widać na każdym kroku. Na co dzień służy zresztą zarówno Partizani, jak i Dinamu, jak również siatkarskiej drużynie ze stolicy. Wstęp na "wielkie derby" jest oczywiście bezpłatny, ale myliłby się ten, kto pomyślałby, że nie zajrzy nań nawet pies z kulawą nogą. Otóż prestiż rozgrywek jest w Albanii taki, że jeden z kibiców na mecz faktycznie przyszedł z czworonogiem, który całe spotkanie spędził na trybunach. Na widowni zebrało się niespełna 150 osób, które bez większych emocji przyglądały się występowi drużyn z samego dołu tabeli albańskiej ekstraklasy... liczącej sześć zespołów (z czego trzy z Tirany). Właściwie widząc poziom spotkania (wygranego przez gospodarzy 67:59), można by pozwać właściciela czworonoga za znęcanie się nad zwierzęciem. Ciężko oglądało się wyczyny obu drużyn. Co poniektórzy przysnęli na trybunach, inni palili fajki, co jeszcze do niedawna miało miejsce również w Serbii na sportach halowych. Po takiej sportowej uczcie aż chciało się następnego dnia ruszyć na kolejne sportowe podboje. Gwoli ścisłości - Dinamo zajęło ostatnie miejsce w lidze i spadło na zaplecze ekstraklasy (tak, jest taki poziom w Albanii), zaś Partizani skończyło rozgrywki na przedostatniej pozycji i zagrało baraże o utrzymanie, w których przegrało (0:2) z Besëlidhja Lezhë, i również spadło z ligi. Plany na niedzielę były jeszcze bardziej ambitne. Otóż w związku z tym, że w kalendarzu meczowym tego dnia jedyne spotkanie piłkarskiej ekstraklasy rozgrywane było w nadmorskiej miejscowości Durrës, tam właśnie ruszyliśmy. Przejazd autobusem zajął niespełna godzinę. Najpierw, po wcześniejszym zapoznaniu się z zasyfionymi plażami nad Adriatykiem i skosztowaniu świetnego obiadu za pół darmo, ruszyliśmy na stadion Niko Dovana, gdzie swoje mecze rozgrywa miejscowy klub Teuta. Kiedyś działała tu ekipa Djemt e Detit, ale obecnie ruchu kibicowskiego nie uświadczymy w całej nadmorskiej miejscowości. Sporych rozmiarów stadion zgromadził tylko kilka setek kibiców, pomimo faktu, że wejściówki nie należały do zbyt drogich. Teuta podejmowała Skënderbeu Korçë, którego kibice nie pofatygowali się na wyjazd (200 km). Na stadionie nie uświadczyliśmy żadnych atrakcji kibicowskich, a poziom piłkarski równie usypiający co sobotni mecz kosza. Na obiekcie nie tylko brak jakiegokolwiek cateringu, ale i... toalet. Pytani o WC, lokalsi wskazali miejsce za schodami, oczywiście niezabezpieczone w żaden sposób. Ale któż by się tym przejmował. Najważniejsze, że na murawie znajduje się stanowisko VAR i nawet siedziała w nysce ekipa, rzekomo obsługująca ten system. Fascynujące spotkanie zakończyło się bezbramkowym remisem. Jako że atrakcji wciąż nam było mało, prosto ze stadionu ruszyliśmy czym prędzej do oddalonej o półtora kilometra hali, gdzie miejscowi koszykarze Teuty Durres podejmowali Kamzę Basket (również ekstraklasa). Obiekt Ramazan Njala Sports Palace może pomieścić 2 tysiące kibiców i jest równie "nowoczesny" co ten w Tiranie. Z tym, że został wybudowany blisko 100 lat temu, więc i syf jest tam odpowiednio większy. Wystarczy zerknąć na sam parkiet i kosze... Do hali dotarliśmy dokładnie w przerwie spotkania i w drodze na trybuny (tak, wstęp również niebiletowany) mijaliśmy się... z koszykarzami obu drużyn zmierzającymi do szatni. Z parkietu muszą oni bowiem wskoczyć na trybunę i stamtąd schodami mogą udać się do swoich pomieszczeń. Obie drużyny miały w swoich składach Amerykanów, ale poziom ich gry momentami doprowadzał do łez. Żeby jednak nie było - okazuje się, że mieliśmy okazję podziwiać zespół aktualnego mistrza Albanii w kosza - Teuta na koniec sezonu pokonała w play-off Kamzę, a w finale Vllaznię. Po meczu nie pierwszy i nie ostatni raz zorientowaliśmy się, że albańskie rozkłady jazdy mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ostatnie autobusy odjechały już wcześniej do Tirany, więc pozostał nam powrót dwiema taksówkami. Na szczęście w bardzo rozsądnej cenie. W samej Tiranie nie dane nam było podziwiać żadnego meczu, a wszystko za sprawą finału Ligi Konferencji rozgrywanego na stadionie narodowym, gdzie w ostatnich miesiącach przeniosły się wszystkie drużyny ze stolicy - Partizani, KF Tirana i Dinamo. Jako że stadion narodowy został przekazany UEFA dobrych kilkanaście tygodni przed finałem Conference League, miejscowe drużyny skazane były na granie meczów w Elbasanie lub też innych obiektach kilkadziesiąt kilometrów dalej. Inna sprawa, że stadion narodowy nijak się ma do zainteresowania sportem w Albanii i dla klubów byłoby zdecydowanie lepiej korzystać ze swoich dotychczasowych, oldschoolowych stadionów, a ten nowy, wyglądający z zewnątrz jak biurowiec, wykorzystywać co najwyżej na wzbudzające większe zainteresowanie derby (Partizani z KF). W poniedziałek mieliśmy w rozkładzie jeden, ostatni mecz podczas naszego pobytu - Partizani Tirana - Laci w Elbasanie. Aby nie tracić całego dnia, z rana ruszyliśmy busikiem do "miasta tysięcy okien" - Beratu, znajdującego się od kilkunastu lat na liście UNESCO. Lokalny klub, Tomori Berat posiada stadion na 14 tysięcy kibiców i obecnie występuje na zapleczu ekstraklasy. Niestety, akurat grał wyjazdowy mecz w dalekiej, znajdującej się na południu kraju Sarandzie. Kiedyś posiadali nawet ekipę "Mistrecet", ale od dłuższego czasu o ich działalności nie słychać. Już po przybyciu na miejsce okazuje się, że połączenia z Beratu z Elbasanem (widniejące w rozkładzie jazdy na dworcu) są fikcją. Na szczęście, później z pomocą przyszedł nam jeden (właściwie to jedyny) taksówkarz w tej mieścinie. Nie do końca dowierzał, po jakiego ch... zamierzamy jechać do Elbasanu, gdzie nie ma nic ciekawego, ale po wykonaniu kilku telefonów i upewnieniu się, że drugiej taksówki nie skołuje, zgodził się zabrać naszą piątkę swoim żółtym dyliżansem. W tych mało komfortowych warunkach przyszło nam podróżować przez albańskie bezdroża blisko półtorej godziny... Ale czego się nie robi dla odpowiedniego piłkarskiego skautingu? Stadion im. Ruzhdi Bizhuta (na cześć byłego piłkarza KS Elbasani) w Elbasanie może pomieścić 12 800 widzów i posiada jedną całkiem nowoczesną (jak na Albanię) trybunę oraz całą resztę nieużywaną na co dzień. Bilety na mecz wyjątkowo drogie - aż czterokrotnie więcej zapłaciliśmy za nie w porównaniu z tymi w Durres. W dodatku przy wejściu ochrona skrupulatnie sprawdza i nie chce wpuścić np. z powerbankiem. Dopiero, gdy dowiedzieli się skąd przybyliśmy na piłkarski szlagier, z uśmiechem na ustach wpuścili z całym dobytkiem. Jako że Partizani to jedna z dwóch najlepszych kibicowsko ekip w kraju, można się było spodziewać jakichkolwiek kibicowskich atrakcji. I Ultras Guerrils na mecze do Elbasani jeździli (ok. 45 minut jazdy z Tirany), tyle że poniedziałkowy termin (mecz o 17:45) nie do końca im przypasował i nawet organizowany przez klub za niewielką opłatą transport autokarowy nie przyciągnął zbyt wielkiej grupy. Ostatecznie po kilkunastu minutach gry na trybunie odkrytej zasiadło ok. 30 fanów czerwono-żółto-białych. Wywiesili jedną, swoją główną flagę, mieli też flagi na kijach, którymi machali przez większość meczu... W ciszy! I tak przez cały mecz. Łącznie na trybunach zebrało się nie więcej niż 500 osób. Tym razem doczekaliśmy się pierwszych bramek na albańskiej ziemi - spotkanie zakończyło się wygraną gospodarzy 2-1. Tyle, że znając już rozkład jazdy lokalnych autobusów, musieliśmy opuścić stadion kilkanaście minut przed końcem, aby wrócić do Tirany ostatnim kursem. Na koniec naszej albańskiej przygody mieliśmy jeszcze okazję odwiedzić parę sportowych przybytków - Farie Hoti Sports Palace, czyli mogącą pomieścić 1 200 widzów halę, w której występuje KB Tirana (Tirona Fanatics prowadzi doping tylko na najważniejszych meczach kosza, czyli przede wszystkim na derbach z Partizani). Później udaliśmy się na stadion Selmana Stërmasiego (imienia znanego w Tiranie piłkarza i trenera), który może pomieścić 12,5 tys. widzów, ale dziś na nim nie są rozgrywane mecze najwyższej klasy rozgrywkowej. Na obiekt wbiliśmy jak w "Rejsie" - służbowo, na statek. A kiedy gospodarz obiektu początkowo chciał nas wyrzucić, zapytał skąd przybyliśmy. "Legia? Varsovia? Ernest Muci?" - no i po chwili byliśmy honorowymi gośćmi. Sympatyczny Albańczyk opiekujący się stadionem pokazał, że Misiowa "spychologia" jest wciąż aktualna. W stylu "ten pan co tu był, potrzebny jest", zawołał jegomościa będącego niżej w hierarchii, który wydał polecenie kolejnemu, by czym prędzej przynieść dla przybyłych gości z Legii lokalne piwo. Nie mogło zabraknąć opowieści o Erneście Mucim, który wychował się na tym właśnie stadionie, co powtarzał nam z pięćset razy, przy okazji pokazując filmy kibicowskie z ostatnich derbowych meczów - zarówno tych rozgrywanych już na stadionie narodowym, jak i tych jeszcze ze starego stadionu Selmana Stermasiego. Na koniec docieramy pod najbardziej nowoczesny stadion w Albanii - Arena Kombëtare, zwany obecnie ze względów sponsorskich "Air Albania Stadium", który został otwarty w listopadzie 2019 roku. Może pomieścić 22 300 widzów, a 25 maja tego roku rozegrano na nim finał Ligi Konferencji. Niestety, bez udziału Legii. Roma pokonała Feyenoord 1-0 w obecności 19,5 tys. kibiców. Z zewnątrz prezentuje się jak jakiś biurowiec - w niczym nie przypomina stadionu piłkarskiego. Jego pojemność również nijak się ma do zainteresowania meczami lokalnych drużyn. Powyżej 10 tysięcy fanów pojawia się tylko i wyłącznie na derbach Partizani z KF Tirana lub na ciekawszych meczach reprezentacji. Te dwie ekipy zdecydowanie wiodą prym pod względem kibicowskim w całym kraju. Na mieście nie widać zbyt wielu akcentów kibicowskich - graffiti ani barw klubowych. KF Tirana trzymają z ekipą "Plisat" z Prisztiny. I można powiedzieć, że w Kosowie ruch kibicowski jest zdecydowanie bardziej rozwinięty. W Albanii wygląda jakby coraz mniej ekip miało ochotę do regularnego działania. Co nieco dzieje się jeszcze na Vllaznii Szkoder, na Skenderbeu Korcza (ekipa Ujqit e Dëbores), Kukesi (Armata Veriut) czy Flamurtari (Flota Kuq e Zi). Niewiele, naprawdę niewiele. Fotoreportaż - 91 zdjęć Bodziacha
Arena Gliwice stawia na sportowe zaangażowanie. Wraz z początkiem roku, w Arenie Gliwice ruszył projekt wirtualnego kibicowania. Co takiego w styczniu dzieje się w naszym obiekcie? Mimo, że wydarzenia masowe są zawieszone, Arena Gliwice nie stoi pusta. W okresie koncertowych przestojów, w obiekcie wciąż wiele się dzieje – to za sprawą rywalizacji sportowych. Gliwicka hala na co dzień jest domem dla dwóch lokalnych drużyn: Piasta Gliwice Futsal i GTK Gliwice. Zawodnicy klubów kilka razy w tygodniu niestrudzenie przygotowują się do ligowych rozgrywek. Na Małej Arenie rozgrywane są mecze STATSCORE Futsal Ekstraklasy i Energa Basketligi. Od dłuższego czasu, ze względu na sytuację pandemiczną, sportowe spotkania rozgrywane są bez udziału publiczności. Dostosowując się do sytuacji, Arena Gliwice wraz z początkiem nowego roku, zaprasza kibiców na mecze w sposób wirtualny. Oznacza to, że za pomocą internetu można nie tylko zobaczyć transmisję gliwickich rozgrywek, ale także kibicować. Kibicować można z domu! Fani GTK Gliwice mają szansę zaznaczyć swą obecność na meczu dzięki aplikacji Zoom. Chodzi o to, by gliwiccy sportowcy poczuli wsparcie kibiców, dlatego decydując się na uczestnictwo w projekcie Areny Gliwice, twarze ochotników zostają wyświetlone na ekranach LED rozmieszczonych wokół boiska. Warto zdecydować się na tę formę. Dzięki współpracy Areny Gliwice z firmami transmitującymi mecze, rozgrywki można zobaczyć legalnie, z bezpiecznego źródła i co najważniejsze – bez dodatkowych opłat! Jak uczestniczyć w projekcie? Sposób jest prosty. Przede wszystkim warto obserwować stronę Areny Gliwice na Facebooku. W dniu rywalizacji, dosłownie, kilka minut przed meczem swojej ulubionej gliwickiej drużyny dodawany jest post zachęcający do uczestnictwa w akcji, z linkiem do Zooma. Obserwuj działania Areny Gliwice na: i baw się dobrze Zapoznaj się z naszą Polityką prywatności, w której informujemy o celu używania przez nas plików cookies, ich rodzajach, sposobach ich wykorzystania i usuwania. Jeśli klikniesz ZGODA – zgadzasz się na instalację plików cookies w Twoim urządzeniu. Zobacz więcej.
mecz dwóch lokalnych drużyn